opublikowane w 2015 roku |
Kilka słonych wierszy - i inne utwory
Katarzyna Boruń-Jagodzińska
(Z HAIKU NIEREGULARNYCH ŻYWIOŁOWYCH)
Oglądam morze.
Otwieram oczy pod wodą
- morze do mnie zagląda.
TALASOTERAPIA
Pisałam,
że dziewczyna,
która śpiewa nocą
uspokaja morze.
I ciszej płoną nad zatoką światła,
i gwiazdy wolniej toną.
Chłopcy w białych pończochach
i szarfach czerwonych
otwierają nieba jak okna
stadom nietoperzy.
Zalecałam - zostań z nimi na brzegu
trójramiennej wyspy.
Pisałam,że pozostaje wiara w antyk;
tym, którzy złożeni miłosną niemocą
i wam, którzy bogatsi,
zdrowsi niespełnieniem.
„Piękno zaklęte
w gaj oliwny, w marmur,
zamknięte w stożku cyprysu.
Wschód i zachód,
przypływy, odpływy,
morza i ruiny.
Piękni przegrani
idą kąpać się nocą
wśród rozpalonej piany."
Na przestrzeni półwieku
wychłódło moje morze.
Ckliwi się sól południa.
Pisałam,
że gdy łza urasta do rozmiarów morza...
Ono
wielokropki
jak miękkie kamienie chełbi
pod nogi wiersza.
ZA MORZEM
Dawno nie widziałam morza
czy ono jeszcze stoi
tam gdzie stało
czy wody w nim
nie za mało
jak w tych na pustyni
w Azji
trzeba nie mieć wyobraźni ,
Boże,
żeby
tak wysuszyć morze.
Kilometry od brzegu
zanurzone
w piasku
łodzie
na głodzie
rozsychają się łodzie
rozpadają się
zamiast dżdżu
podpływa pod stopy
wydma
a tu
okrągłą dobę jak
wskazuje/po/okazuje
na piasku
zegar z kija
usycham
za morzem
i ja
W tawernie gra i mruga
neon
ZESPÓŁ SUCHEGO OKA
ruga nas
grzmiący bas
świat - zwierciadlana
kula na dansingu
błyskotki rybek
na sieci
- łzy
których tu
nie prowadzą
ku mnie
ku niemu
sunie
burza pustynna
ani kropli więcej
ani ziarnka
obiecuje
czołgam się żółwiem
do morza
nie zdążę.
mrówkolwy
zaczajone
zręczne.
krążą
wirem
lejka
"I morza nie będzie"
Odbijam
się
w piasku
zanim będzie lustrem.
SZANTA NIE DO ROBOTY(- pieśń z natury mobilizująca do działania ale ta, nierówna rytmem - przy niej się nie da pracować;)
Woda nocą mlaszcze
liże biodra burt
łasi się do jachtu
kusi - wejdź w ten nurt.
Jeżeli w porcie
zbyt długo będziesz
stał
zagotuje się woda
zbieleje od ciał,
wypłyną topielcy
jak kluski
od dna,
znajdą cię, znajdą cię,
choćbyś schował się w nocy zanadrze.
Jesteście tacy wielcy,
fala lekko was pcha.
Jesteście tacy mali
pochowacie się w fali
kiedy woda nad wami się zawrze.
Kiedy woda zawrze
zejdą łuski
z ryb
w szlamie ktoś się
uuuuu
babrze,
lecz obmyje się w mig
gdy brzuchami posrebrzą
ryby toń,
nie na niby
ruszaj w rejs,
odbijaj
a jak nie
to się goń!
Nocą woda mlaszcze
do burt łasi się,
to życie hulaszcze
nie służy wam, nie.
Zamiast ruszyć w drogę,
zamiast ruszyć w rejs
odsypiacie kaca
we mgle wyje pies
to sie nie opłaca
hej chłopcy do cum
kto stanie u steru?
kogo wciągnie tłum?
kto przy taniej dziewce
równo ciągnie gin?
kto przy prostej śpiewce
znów się chwyta lin?
Hej chłopcy
pomarzyć
bo noc jeszcze trwa
hej chłopcy
pomarzyć
morze barwę ma
od puszek i toreb
co kraszą mu pysk
na twarzy
ocean
ma tłusty wyprysk
(ten
akcent stosuję z wyraźnym
rozmysł
em!)
Hej, chłopcy,
pomyślcie
pomarzyć i iść
a nie tak jak dziś
się kołysać bez szans
jak balon, jak boja
się bujać
na sznurze
jak ten,
co łeb zwiesił
jak ten
co sam zwisł.
Hej, chłopcy,(hej, nuże!)
kto może
niech rusza
już dziś.
Kto może
niech nie śpi,
niechże ruszy się,
nocą morze mlaszcze,
jak się zbudzi
to nie nas,
to was, to was,
zje!
portal LM, wrzesień 2013
BAŁTYK JEST SŁODKI
poco poco.
Po co jeździć daleko,
mamy kawałek morza.
Trzymam go w garści.
A mówili że słona woda nie zamarza
PROSZEK Z KOGUTKIEM
wsypano do morza
z papierka
głowa Ziemi jęczy
wodę wodą
popić
boli jednych
drugich bawi
gała
mokra
połatana
gorzka woda
CO DO WODY
pomyliliśmy się
co do wody
zmyła nas
pomyliliśmy się
co do ziemi
ziewnęła i już
po nas
pomyliliśmy się
co do ognia
płomień nie grzał
płomiennie
zgładził
płonne nasze
nadzieje
na plon
solą pola
żółte iskry
solą i popiołem
są
polane
O PIECU
sięgam do pieca
po papier
ogień po niego sięga
liże aby gryźć
sięga aby zniszczyć
przed piecem
ukorzeni
mali
na kolanach
do ogniska
w kucki
łasi na ciepło
łasimy się
garbaci
my
garbaciejemy
w pogrzebacz.
a woda na ogniu
zdrowa
woda nad ogniem
nad ogień
wyższa
sięgam do pieca
po wodę.
ŁĄCZĘ SIĘ Z ZIEMIĄ
Chodząc.
Czuć ziemię,
trochę siły
pobrać,
w zgodzie
kroczyć.
Zdjąć buty -
wyrastam z nich.
Wyrastam z ziemi.
Ziemia mnie wciąga.
portal LM, marzec 2014
1.
SPOKO.
JEST.
Jest
spokojnie.
Na ziemi
jest
spokojnie.
Na niebie
jest
spokojnie.
Kłębi się
to,
co
pomiędzy.
Burzy się
między
nami.
Na miedzy
się
spotykamy.
O miedzę
się
nam
pokój
potyka.
Miłujący pokój
sieją mak
sieją mak
sieją mak.
2.
BĘDZIE BURZA
mleko się zsiada
będzie burza
słowa się kleją
do języka
w mózgu lepko
będzie burza
karetki wyją
gromadą
i szeregiem
będzie burza
rosół na kościach
kwaśnieje
pot po kościach
pacierzowych
puchnie
będzie burza
pierwsze krople
ciepłe
milczymy
nie ma ciszy
wygrażają nam drzewa
będzie burza
z asfaltu
para
wstaje
wracają karetki
milczą
Żadna już się nie spieszy.
Żadna już się nie spieszy.
3.
EPOKI
(PŁANETNICY)
Ogród się nagle
nam zachmurzył
lodowe jajka
zniosła
szara kura
zaburzył się
porządek lata
kamienne jajka
zniosła biała chmura
szklanymi kulkami
zbombardowali
nam wiosnę
płanetnicy paskudni
jacyś
poopadały róże
świecą płatki w trawie
poodpadały róże
żarzą się płatki
w błocie
i komu to przeszkadzało
żałować nie czas
niedoczas
pisklęta opadłe
jak na rzymskiej uczcie
nagie pacholęta
na łożu z róż
mrą
u stóp kolumn
pośród niewiniątek
jeden gargulec
zastygł niedorosły
w glinie
zakrzepł
gotykiem straszy
rozdziawiona
chimera wrony
urwała się
z katedry
jesionu
żałować nie czas
niedoczas
oś się nam
coś
zagina
stawiamy
duże kroki
omijamy bałagan
świata
żywota
epok
My nic
do porządku
przyrody
nie mamy
nam do niego
nic.
4.
JECHALIŚMY BURZĄ
jechaliśmy
burzą
runęli
śmy
niebo było
bardzo żółte
dwadzieścia
kilometrów
przed
miastem
sunęło niebo
bardzo żółte
na miasto
pod to niebo
podkładali się
sami
jeźdźcy doorsów
w uszachśmy
ich
mieli
bo mało
kto miał
radio
w
samochodzie
mało kto samochód
wydawało się
że już tylko
doorsi
i było nam mocno
żółto
rozmawialiśmy
potem w
mieście
czy widziałaś dziś
niebo
niebośmy widzieli
a to nie byli
doorsi
tylko walc się
górą
przetaczał
walc się przewalał
po nas
przejechaniśmy
walcem
turlany walc
skołowaniśmy
raz do koła
raz do koła
koła
nas
sprasowały
wdeptaniśmy
deszcz nas zmyje
ściera
brudna ściera
historii
zetrze
starciśmy
już
już
już
5.
JEST ŁADNIE NA DNIE WE DNIE
Miasto
przymierza
tęczę.
Niebo się przepasało
jeszcze nieśmiało,
mgliście.
Podnoszą nosy
przechodnie,
z oczu im spadły
liście.
Gałązka ręki rośnie
w górę ukośnie
ku tęczy.
A ona się wygina i wdzięczy.
I blednie.
Katarzyna Boruń-Jagodzińska
portal LM, sierpień 2015