Katarzyna Boruń-Jagodzińska
Nad śnieg bielszy
(rozbieranie opłatka)
Obrus, na białym biały talerz,
na białym talerzu, sam biały.
Płaski i mały,
mdły, aż prze-zro-czysty opłatek.
Płatek śniegu,
płatek lnu na słońcu bielony, nie w chlorku.
Bilecik wizytowy, bilet na wieczerzę.
Trochę mąki, trochę wody, trochę ognia,
a potem, aby nabrał mocy, dobre słowa i krzepiący znak,
dla jednych święty,
dla innych - magia,
wyciśnięty - z, czy
wciśnięty - w
formy.
Tak
mały, kruchy, blady,
płaski, a tak pełen znaczeń,
gdzie się to mieści?!
pomiędzy słodkie obrazki i siano złożony, jak w żłobie,
czeka
na dłonie i usta,
taki kruchy, a tak się trzyma jak most,
który łączy dwa brzegi - łagodny i stromy,
dziki i uładzony, brzeg prawy i lewy.
Tak kruchy, a ma siłę,
tak płaski ma głębię.
Inaczej -
udaje chleb czy chlebem jest przaśnym,
materiałem na świętość czy lekkim wafelkiem?
Mniej ważne,
jest znakiem,
aby nigdy nie zabrakło chleba.
Chodzą za nim i przed nim
słowa krzepiące lub wzniosłe;
pokój i dobro, miłość i zgoda,
sytość, zdrowie i pomyślność
solidarność, szczodrość
i inne
brane z sufitu
albo prosto z nieba.
Karmiący tłumy.
Nie zdefiniują najtęższe rozumy -
potrawa paradoksalna -
łamiąc się - jednoczy, wzmacnia, utrwala,
wyciąga z biedy,
jak niegdysiejsze apteczne,
z nim coś gorzkiego łatwiej przełknąć.
Łamany pomnaża się przez podział
jak ewangeliczne chleby.
Odrasta.
Co roku o tej samej porze
odrasta .jak krążek Luny.
Doświęca to, co przyziemne.
Przyświeca