Parę zdań o „CHORÓBCE”
(„Choróbka, kronika pewnego złudzenia” Jana Strękowskiego)
Na książkę składają się opowiadania napisane w latach 1976 - 2012. Nic w nich nie zmieniałem, pozostawiłem także bez zakończenia jedno z opowiadań. Wybrałem opowiadania, które są swoistą kroniką minionego ustroju. Tamta epoka jest zamknięta. A nowa? Nie wiemy co może przynieść. Ale to temat na inną opowieść.
(z noty autora o wyborze)
Habent sua fata libelli, a może Libri sua propria fata habent? Jak te stalinowskie książki ze strychu w opowiadaniu „Fiksum dyrdum”. Nie tylko one – i opowiadania mają swoje losy. Spis treści „Choróbki” czyta się jak wspomnienia, tak, jak kronikę. Układa się on w ciąg przygód utworów żyjących własnym życiem. Lektura odkrywcza i pouczająca. Co, kiedy, gdzie odczytano. Co, kiedy, skąd zdjęto. Czasem jeszcze dowiemy się lub domyślimy – dlaczego i komu to przeszkadzało, a kto miał w tym interes.
„Choróbka” to tytuł wieloznaczny. Na wskroś realistyczny obraz, dokument wręcz, a jednocześnie metafora. Kojarzyć się może z chorobą ustroju, jaką przechorował (a i jeszcze przechodzi) kawał świata. Ślady jak po ospie nosi Polska i jej mieszkańcy uwiecznieni, jeszcze w fazie ostrej, na kartach prozy Strękowskiego. W tytułowym opowiadaniu – monologu, eufemizm zastępujący mocniejsze przerywniki w ustach esbeka jest nie tylko elementem komicznym, sam funkcjonariusz używa zdrobnienia świadomie (jakie to polskie!), ma ono świadczyć o jego ogładzie i wyksztalceniu, o życzliwości „szczerego, dobrego milicjanta”. Pracownika owianej złą sławą instytucji, który nie bije, nie wyzywa, tylko jako „naprawiacz” i „racjonalizator” świata chce przemówić do rozsądku, „wyprostować błędy” młodego inteligenta, wabionego takim sposobem do współpracy.
Nie jestem krytykiem ani recenzentem, czytam ten zbiór emocjonalnie, pamiętam, z jakim żywym odbiorem spotykały się teksty Strękowskiego jeszcze gorące, w maszynopisie, krążące w publikacjach podziemnych i czytane na spotkaniach autorskich w burzliwych latach 70 i 80 XX wieku. Wtedy czytelnicy w różnym wieku mogli docenić trafność i dowcip, prawdziwość przedstawianych sytuacji i wyrażeń. W gruncie rzeczy utwory opisywały dramatyczne, groźne historie, ale podsłuchane kwestie bohaterów budziły głośny śmiech i wchodziły do środowiskowego języka. Nic dziwnego, że opowiadania świetnie wypadały w głośnym czytaniu, a tytułowa „Choróbka” stała się słuchowiskiem – monodramem prezentowanym na falach Wolnej Europy. Wielu czytelników konfrontowało swoje własne doświadczenia, rozszyfrowywało tropy i aluzje. Aluzje, jakie ówczesny gorliwy cenzor i tak profilaktycznie skreślał z oficjalnych wydań, wyławiał z opisywanych miejsc i zdarzeń, które w większości były „trefne”. Dziś czytelnik nie znający historii, realiów lub nie pamiętający tych czasów może domagać się przypisów, odbiera taką prozę jako fantazję, przerysowanie czy absurdalny utwór humorystyczny, a tak przecież, panie dzieju, było naprawdę. To nie jest zwierciadło „krzywe”, lecz wiernie odbijające. Trzeba jednak oka i ucha pisarza o nerwie dokumentalisty, aby to uwiecznić. Dramaty pod powierzchnią obserwacji codziennego, ba, pospolitego życia różnych środowisk, rozgrywające się zwykle w nieapetycznych, ale na swój sposób barwnych miejscach (jak przysłowiowe już peerelowskie lokale gastronomiczne, sklepy i urzędy), intrygujące, niepokojące zagadki przeszłości, zagęszczony obraz ideologicznej indoktrynacji, sentymentalizm pamięci o młodzieńczym zapale, złudzenia (czy to z podtytułu?) , a w końcu rozczarowanie, jak bohaterki opowiadania z gombrowiczowskim tytułem i mottem „Poniedziałek – JA”. Po latach pisana już z gorzką wiedzą – „co to się porobiło” (co to się z nami porobiło…) Literatura bez patosu i jadu.
Ale, choróbka, co z tą ręką?
Katarzyna Boruń-Jagodzińska
Jan Strękowski
Choróbka
kronika pewnego złudzenia
Kolekcja literacka, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Warszawa 2023.
Ilustracje kbj http://sppwarszawa.pl/publikacja/tom-iv-jan-strekowski-chorobka-kronika-pewnego-zludzenia/