OBJAWY ZACHWIANEJ WIARY
OBJAWIENIA PEWNOŚCI
Rozgniecione jagody na fartuszkach.
Palce niebieskie.
Pastuszkowie nieufni nieletni
o gorących sercach.
Dziewczęta, co ani be ani me.
Najwięcej rozumiały te owieczki,
jaką ścieżką podążać,
by końcem końców nie iść tylko na rzeź.
Które zioła niejadowite, choć gorzkie, bardzo gorzkie.
Z jakiego źródła pić.
Bez filozofowania w jaskini.
Oglądają w lesie złote róże,
co wyrosły na stopach Pani.
Oślepiają
gwiazdy uplecione w koronę,
tęczy wszechmocną ręką na nieboskłonie
zawiązana wstęga
ściska w gardle łzy.
To było zbyt piękne,
żeby ot, tak, wracać teraz prędko do wsi, do domu, do szkoły,
do przytomności.
Kopciuszki oddzielają groszki różańca od borówkowych korali,
gubią niedzielne buty,
srebrny sznurek.
Łańcuszek wody, oszalałe Słońce.
oszczędzą im nocy, dusznej od zwątpienia.
Cienie czy cięcia na policzkach?
Małe dłonie ocierają dziecięce, poważne oblicza.
Im też zostaną pręgi od uderzeń świata.
W domu starsi strofują;
to tylko kurz drogi, popiół z paleniska, źdźbła ostre, ziemniaczana nać,
rozgniecione jagody -
jedne krew, inne atrament.