Z choinki sfrunął aniołek
o twarzy pulchnej dziewczynki,
płaski, z papieru wycięty.
Same piórka i główka
okrągła jak złotówka.
Wydął różane usteczka:
- Nic, tylko same prezenty!
Klaus gruby, świętego namiastka!
Gdzie wołek, osiołek i świeczka?
Gdzie sianko, Jezusek gipsowy?
gdzie śpiewy z wysokości w glorii?
Bez nich nie liczy się gwiazdka!
A gwiazda (elektryczna)
spojrzała z wysoka
- Dziecinko, nie ta epoka!
Ciesz się, żeś przetrwał,
przechował wiek cały, mój Boże,
i bez uszczerbku na honorze,
w kolorze i kształcie cały ty.
Mimo niejednej łzy,
mimo burz i zawieruch historii.
Zanim czar tych świąt pryśnie,
wracaj na drzewko,
trzymaj się zdrowo, wiś cicho,
pogodne liczko nam ukaż,
nim kogoś skusi licho,
nim cię ktoś wytnie i wklei,
nim cię ktoś wciśnie,
przepraszam za słowo, w dekupaż.