sobota, 30 grudnia 2023

felietony poetyckie w Migotaniach - coś o poetach, coś o wymianie zdań


 

 

Pasquillus czyli gadające posągi

 

Chłodne w cieniu dziedzińców i nisz stoją wyprostowane,

(jeśli o kawałku głowy i biustu można tak powiedzieć)

albo pośrodku placu leżą niedbale

nagrzane w skwarze,

bezwstydne w rzymskim upale.

Porzuciły wille i ołtarze.

Swędzą poobijane marmurowe nosy.

Tu cię boli! Ty ofiaro żołdackiej swawoli!

 

W gęstej duchocie, w półcieniu podwórka,

równo poprzyklejane do postumentów,

jak te żółte karteczki do zaznaczania na biurkach sekretarek,

jak niegdyś wlepki w autobusach.

 

Już z rzadka dziś zdania ubierane zręcznie

w kształt figlarnej fraszki czy ćwierkania wróbli,

częściej zieją oddechem, z okiem bazyliszka.

 

Jednego gadułę widać z bramy,

na ciasnym podwórcu,

w kędzierzawych włosach, w dziurkach nosa,

w każdym zagięciu i otworze ciała wetknięte kartki

-         nosicielki prawdy i gniewu

pod komiczną maską Hanibala.

Prostokąty jak ekran laptopa czy smartfonu.

 

Na welinowej karcie kaligraficzny okrzyk:

“Wszyscy sławni są u nas”, “wszyscy sprawiedliwi są u nas”,

“wszyscy wybitni są u nas”, “wszyscy mądrzy są u nas”.

Na wydartej ze szkolnego zeszytu:

“gupi jaśo jezd bżytki”,

Na pustej wizytówce:

“wszyscy fanatycy, wszystkie beztalencia są u was”.

Na skrawku gazety:

“nie łączcie się, rozpadajcie!”

Na bilecie z metra:

“burmiszcz pszepija nasze podatki” albo “pisarczyna zrzyna”

Przechodnie w biegu robią autoportrety sobie i posągom,

nie czytając klikają oburzeni.

Pasquillus czy też Pasqualino zachowuje chłód marmuru,

wszystko czyta ślepymi oczyma,

wiatr kręci młynka papierami na bruku.

Takie to boże młyny.