piątek, 8 maja 2020

Wiersze "familijne" czy też "familiarne" ;-)

Wiersze ukazały sie w 2016 roku na portalu PISARZE.PL, 
 ale zniknęły, zatem trzy wklejam tutaj.









Katarzyna Boruń-Jagodzińska

Syn pali

zabawki ojca.
Ocalałe z powstań, rzezi i pogromów.
Nie  "po ojcu".
Po ojcu by się spodziewał
większej powagi
gdy wesoło trzaska w piecu
szklane oko.

Syn pali.
Ojciec pozwala synowi.
Palić.

Zapalniczka jedzie po długim stole
na wariata.
Błyska.

Zajączek. 
Wyskoczył.
Bim bom!
Szykuj się!

Wygnał śpiocha z legowiska
syn.

Obaj kryją

w pleśni
do następnego transportu.

Trzeci
wraca zły.

                                      (Nowa Wieś Warszawska 2015/2016)



Big Black Mama

Czarne się nie wstydzą.
Stare się nie wstydzą.

Podrygują
falują ciała,
pełne cukru
przejrzałe owoce.
Nie boją się,
że ktoś syknie
- mamo, przestań...

Stare się nie wstydzą,
tupią na świat w kole,
śpiewają donośnie
o wiankach straconych,
o jabłkach strąconych,
konikach spragnionych ,
szabelkach złamanych,
nie boją się, że ktoś warknie
- mamo, przestań...

W czterech ścianach
płaczą tańcząc
do niewidomych Murzynów z głośnika.

Biodro rzuca się wpław
i faluje ramię,
dłoń
w łabędzia głowę zamieniona
odpływa w bramę sierocińca,
od domu tak daleko,
odjeżdża jak Lohengrin w czarny chór,
i zamiast kwiatów łzy posyła ślepym,
a oni (po angielsku):
 - mamo, przestań.



Początek wiersza

                                              Dla Teresy Cwaliny

“A tu są kasztany, których nikt nie zbiera”
powiedziała jedna pani drugiej pani.
Obie starsze
ale nie “stare kobiety” z żelaznego repertuaru poetów.

Zabudowania gospodarcze,
wonie ze stajni
i sosen,
waga miejsca .

Październikowe południe w Laskach
starczy za rymy.

Dziwne,
bo kształt tak przyjazny, ciepły,
przyległy do dłoni i kieszeni
rozkoszny póki się twardo nie zmarszczy.
Nawet jeśli w zapomnienie
umknęły, pobiegły
koniki
na czterech zapałczanych nogach.
Siarczystych kopytkach.